"Najpierw jeden pieróg, później drugi, a za chwilę... cała pierogarnia."
Och, jaki trafny cytat. Przychodzi taki dzień, kiedy człowiek zmęczony potrzebuje odpoczynku i relaksu. Już gotowy powitać weekend, w trochę dołującym nastroju, ale z nadzieją na regenerację sił, dostaje informację, że jeszcze jedna sprawa do wykonania. Tu telefon, tu siamto, a owoce zmęczenia zbiera nie kto inny, jak ja sam. Jakby tego było mało, przychodzi niespodzianka komunikacyjna i burzy plan wieczoru. Bezsilność i irytacja wgryzają się w mózgowe komórki, ale wytrwałość i życiowy optymizm nie pozwalają na odrobinę frustracji. Później jednak kolejne "miłe" informacje w stylu "sorki, ale nie" ze strony znajomych... i nie tylko... Nie zabrakło również sygnałów z firmy w ten jakże piękny, sobotni dzień (pod względem pogody tak). Nie wypada nie odebrać, bo będą burzowe klimaty na powitanie następnego roboczego tygodnia. Spokój i opanowanie to moje dobre i czyste karty, którymi staram się posługiwać zawsze i wszędzie (taki as w rękawie, choć nie zawsze wiadomo w którym - to tak na marginesie ;P ). No i cóż mogę rzec w takiej sytuacji? Oby nie wistować ponad swoje siły... Czasem lepiej nic nie mówić, a przemilczenie spowoduje powstanie czasu do przemyśleń i konstruktywnych wniosków. Tyle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz