Historia sukcesów, dążenia do celu i budowania nowych projektów od podstaw. Podwaliny profesjonalizmu i zdecydowanych, ale przemyślanych kroków. To coś, co mnie zawsze inspirowało w BMW F1 (pod różnymi team'owymi barwami). Prestiż, sukcesy technologiczne i handlowe napędzone przez ogromną machinę marketingu, jaką jest F1, spowodowały, że BMW wyrósł na potęgę sportów motorowych. Każde rozwiązanie testowane na wiele sposobów, badane, dopracowywane, ujeżdżane przez jedne z najszybszych komputerów na świecie (pt. Albert), dosiadane później przez najszybszych kierowców w stawce. Jasne ścieżki awansu i wyznaczone cele, determinowały BMW do śmiałych i konsekwentnych decyzji. W 2006 roku, BMW już jako samodzielny zespół w kawalkadzie ryczących maszyn, dostrzegł talent Roberta Kubicy i dał szansę jego rozwoju. Techniczny i organizacyjny progres zrodził pierwsze sukcesy (i największe jednym słowem) w trakcie całej historii istnienia zespołu BMW Sauber. Niesamowite, ale prawdziwe. Prawdziwa droga na szczyt, trudna, ale zasłużona. Piękny i ciekawy sezon F1 2008 pokazał, na co stać ekipę z Hinwil i Monachium. Niestety, powolny i udany progres na szczyt przyniósł schyłek zwyżkującej formy. Duszący się we własnych błędach i decyzjach zespół przekonał się o tym po fakcie.
Nowy sezon, nowe nadzieje, najlepszy KERS w stawce i... lipa. Taka totalna. Pierwszy wyścig powiał ogromnym optymizmem, co było wynikiem najlepszej strategii i świetnego doboru opon, jednak kolizja na 3 okrążenia przed końcem Grand Prix zniweczyła nadzieje na sukces. Przypadkowe podium Nicka Heidfelda w deszczowej Malezji na torze Sepang w Kuala Lumpur zasiało nutę nadziei i poprawiło humory ekipy. Później nastąpiły wyścigi porażki, które doprowadziły do decyzji o definitywnym wycofaniu się z F1. Wobec tego, działania nad rozwojem bolidu skupiły się na tegorocznej maszynie, przeciwnie do lat ubiegłych, w których to już w połowie sezonu zespół dopracowywał samochód na następny kalendarz F1. Efektem był mały progres w kierunku miejsc punktowanych, a także piękne i zasłużone podium Roberta w Sao Paulo. Piękne to chwile, dla których wierni wyznawcy królowej wyścigów czekali już od dłuższego czasu. Emocji nie brakowało, więc w dobrych nastrojach zespół udał się na swój ostatni, pożegnalny wyścig w F1 pod nazwą BMW Sauber. Abu Dhabi, ekstremalnie drogi i egzotyczny tor okazał się nudnym GP, jednakże ogromnie fascynującym i inspirującym. To niesamowite, co ludzie potrafią zbudować i zaprojektować.
10 lat w F1. Lat suchych i obfitych. Potrzebnych jak psu kość, nawet o tym nie wiedząc, korzystamy na co dzień z rozwiązań, które zadebiutowały w tym zespole i z powodzeniem są stosowane w samochodach, którymi teraz się poruszamy. Jeżeli coś pominąłem, to może niechcący ;) Szkoda, że BMW Sauber to już historia. Aż się łezka w oku kręci, ...i to bynajmniej nie z prędkością bolidu F1.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz