niedziela, 29 listopada 2009

Po evencie

Wspomnienia to najpiękniejsze, co nam pozostaje. Event, który przerasta dotychczasowe edycje i wprowadza nowe spojrzenia na twórczość artysty. Coraz dojrzalsze, subtelniejsze i smakowite podanie treści, a to cieszy. "I think, that you and we are the chosen ones" - tak zabrzmiały słowa wypowiedziane wprost do klubowej "wiary". I poszły live act'y, gitarka, klawisze, bębenki i perkusja. Piękne momenty, emocje, których nie da się opisać, aż ciarki przechodziły, ale takie przyjemne... Zobaczyć coś, czego się słucha prawie co dnia, ogląda nieraz w tv, poznać spektrum i przyszłą ścieżkę rozwoju muzycznego gościa... Till I come...
 

piątek, 27 listopada 2009

Weekend spot

Andrzejkowo, inaczej niż zwykle.
Sobota wolna, podróż... magicznie się zacznie.
"Znów tam wrócę, znów porzucę,
monotonię codzienności,
dla chwil nut świetności!
Takie życie, taki klimat,
efektowne una prima.
Przyjdzie, ugości, środek Polski,
ścisłe centrum... Wielkopolski.
I wspomnienia znów powrócą,
nowe chwile w pamięć wpiszą,
piękne miejsca czas ukrócą,
z głębi serca brzmień usłyszą."

 

wtorek, 24 listopada 2009

R jak relax

Po dniu dziwnym i lekko "rozmontowanym", ciekawy i niespodziewany relax. Taki konkretny, jak wypłata menadżera w firmie fonograficznej ;) Doceniam to i szanuję, rozerwanie myśli plus riposta do monotonnego, czasem nudnego siedzenia w pracy. Nie dość, że coś pokrzyżuje człowiekowi plany i spowoduje odwrót dotychczasowego myślenia, wskazana jest recepta szczerej rozmowy, takiej bez ściemy i podwójnego dna (jak to ponoć w polskich obywatelach jest zakorzenione - nie trzeba na to źródła ani dowodu), a to pomaga spojrzeć na wiele rzeczy z innej perspektywy. Zastanawiające jak skuteczne. Intrygujące, ale prawdziwe, naturalne, od tak... po prostu. Chyba się starzeję szybciej, niż metryka wskazuje ;)
 

poniedziałek, 23 listopada 2009

Geny Type-R'a

Samochód, który nie dostarcza przyjemności z jazdy,
nie jest prawdziwym samochodem.
Soichiro Honda

Wyrzeźbiony jak brzytwą-nożem od harakiri. Ostre, japońskie spojrzenie daje do zrozumienia prawdziwy charakter i kreśli preferencje samochodu. Zaznaczone linie nadwozia i niecodzienny dizajn współgrają doskonale z proporcjami wielkości i sylwetki całkowitej bryły pojazdu. Choć nie jest limitowanym Type-R'em, potrafi również przyspieszyć tętno jak brzmienie wydechu mocniejszego brata. Oko nie błądzi po kątach w razie wizualnego kontaktu w ruchu... Chyba główny stylista został epokowym wizjonerem, popijając mocne espresso i oglądając Gwiezdne Wojny w wolnych chwilach, idąc odważnie i pewnie w stronę ostrych cięć i dynamiki bryły. Nie sposób odmówić mu polotu i inwencji, podkreślając indywidualny charakter finalnego produktu. Ostatecznie więc powstał Type-S, Civic Type-S. Trafiona w gusta idea, nie podlegający dyskusji futuryzm i poprawione detale w stosunku do wcześniejszej wersji, to musi intrygować (w pozytywnym znaczeniu) i podniecać.

Wnętrze też nietuzinkowe. Statek kosmiczny jako inspiracja, Star Trek jako drzwi wejściowe, kokpit myśliwca jako nuta smaczku i ostrości, coś jak tabasco w sosie meksykańskim. Inhalacja wizjonerskim spojrzeniem deski rozdzielczej już na wejściu.

No cóż, czas uruchomić tego gościa. Engine start i wszystko jasne. Pod maską 2,2 i-CTDi, wg mnie najlepsza propozycja do tego samochodu: oszczędnie, dynamicznie, nowocześnie i satysfakcja pełną parą. To musi być Honda - pomyślisz krótko - chcesz ją mieć już od pierwszych zdjęć, tak w ciemno, jak mocno schłodzone piwko w upalny czas. No może nie zawsze ;) Honda proponuje dodatkowo opcję i-SHIFT, czyli zmianę przełożeń z kierownicy za pomocą łopatek, rodem z Porsche. Extras jak deser po romantycznej kolacji... Wybierz jeszcze kolor, a odda on rzeczywisty charakter właściciela i podkreśli linie nadwozia. Bogate wyposażenie seryjne dopełnia całości i celuje w komfort oraz wymagania przyszłych posiadaczy. Przyciski w zasięgu rąk kierowcy, choć dla niektórych mało ergonomiczne, wymagają przyzwyczajenia. Szeroko otwierane drzwi... to już należy samemu zinterpretować, podobnie z tylnym spojlerem umieszczonym na tylnej szybie. Indywidualizm kosztuje, ale tutaj widziałbym pole do poprawy. Reszta zabrnęła w dobrą stronę, łącznie z wyglądem przedniego grilla i reflektorów. Geny topowej wersji Civica są jak najbardziej na miejscu. Nie trzeba tłumaczyć, że lista akcesoriów pozwala "uosobnić" pojazd nadając mu indywidualny charakter, dodając pazurów, a czasami delikatnego animuszu.

Wniosek... Gorący, ale gustowny i przemyślany koktajl futuryzmu, "niebieskiego lasera" i dynamiki. Może czasem za cenę praktyczności, jednak styl nietuzinkowy i wyborny. Taka japońska strzała wymierzona w ambitne gusta przyszłych właścicieli. Honda z dieslem? Kiedyś nie do pomyślenia, dziś oczywiste jak wzór w matematyce, taki na idealne proporcje i trójkątne motywy w karoserii...


 

niedziela, 22 listopada 2009

Nastrój +

Dziś mogę śmiało powiedzieć: dzień na duży plus. Jak w pogodzie (niebanalnej przecież jak na tą porę roku), tak w samopoczuciu jak i pozytywnej energii. Dobrze jest spojrzeć w przybliżeniu (dosłownie) i przekonać się samemu o porządnym treningu na świeżym powietrzu, który działa jak aerozol pozytywnych wibracji myśli i pomysłów. Nietuzinkowa trasa, nowe rejony, podbiegi i zakręty. Wymarzony aerobowy sprawdzian obecnej formy. Dostajesz pakiet listopadowych promieni, znajdujesz konkretne przestrzenie do nabicia kilometrów, czego więcej trzeba do naładowania witalnych akumulatorów... ?

Cóż, można jeszcze odbyć szczerą konwersację. Wydaje się coś oczywiste, a tak nie jest. Czas o tym podyskutować, rzucić temat na ławę i poznać prawdziwe zdanie. Doceniam to najbardziej. Zdecydowany plus. Jak izotonik na zawodach ;) No i uśmiech gwarantowany :)

Pointą tego posta może być stwierdzenie, że wolny czas trzeba też odpowiednio wykorzystać; docenić go, jak kogoś wyjątkowego, sprostać mu jak poważnemu zadaniu, ale na luzie i z humorem, czasem podbiegając pod góry pytań i wątpliwości, by dogonić myśli i poznać konstruktywne opinie i wnioski. To jest bezcenne, a przecież takie naturalne, jednak nie zawsze przychodzi z łatwością i prawdziwością chwili.
 

piątek, 20 listopada 2009

Cervélo

Zawodowy team w kolarskim peletonie, najlepsze rowery na świecie (taki cel i wizja firmy), czyste karty i profesjonalne podejście do wyczynowego sportu. Na imię mu Cervélo TestTeam, pochodzenie: Kanada.

W 1995 roku wśród klonowych liści powstała mała firma założona przez 2 inżynierów, którzy zapragnęli zbudować i urzeczywistnić projekt profesjonalnego roweru wyczynowego na szosy i tory. Początkowo podstawowym budulcem było aluminium oraz karbon. Rowery sprawdzały się głównie w triathlonie i tak jest do dziś. Jednakże kilka lat temu Cervélo dokonało ekspansji do świata kolarskich szos. Idea, jaka przyświecała tej inwestycji nie skupiała się wokół presji osiągnięć sportowych, a służyła testom i opiniom na temat technologii i rozwiązań zastosowanych w rowerach. Osiągnięcia sportowe to tło właściwej idei istnienia team'u, dlatego też ściganie się w ekipie Cervélo traktowane jest na sportowym luzie, ale konsekwentnie. Starty w największych pętlach kolarskich oznaczają uznanie i prestiż w kolarskim światku. Team jak na razie czysty od dopingowych obciążeń, z poważnymi nazwiskami, ambitnie pretenduje do najwyższych pozycji ;) Działa jak dobra, naoliwiona maszyna, z niezwykłą precyzją i pasją do budowania karbonowych, roboczych koni. Mój faworyt na przyszły sezon.


 

czwartek, 19 listopada 2009

Jak to zwykle

Z nadejściem nowego roku, nowe propozycje odnośnie cen energii, gazu i paliw. Jak to zwykle bywa, wyższe. Nie dziwi więc fakt, że ukryte w paliwie różnej maści podatki są dobrym "zalepiaczem" budżetowej dziury. Skąd można zyskać najwięcej? No przecież powiększa się grono kierowców korzystających z oleju napędowego jako bardziej ekonomicznego paliwa pochodzenia ropy naftowej. Uderz w stół, a nożyce się otworzą... czyli na dzień dobry w nowym roku dostaniemy jakże miłą informację, kiedy pójdziemy po bułki do sklepu. Tak, takie tradycyjne, smaczne bułki też to odczują, a w zasadzie my, zjadając i gryząc je codziennie... choć zapewne bardziej zgryzie nas upgrade cen na pozostałych półkach z żarciem. Galop zwyżkujących cen jest raczej nieunikniony zdaniem naszych szanownych polityków z zawodu. Oby tak czasem pomyśleć w inny sposób o łatach okołobudżetowych i zacząć oszczędzać poprzez umiejętne gospodarowanie wspólnym dobrem... Czas pomyśleć, najwyższy czas.
 

poniedziałek, 16 listopada 2009

Dzień od tak!

Jak w tytule posta. Na dzień dobry, od budzika, od pierwszych minut w pracy, odlotowy poniedziałek ;) Aż mi się nie chce wierzyć, że tak łatwo i luźno się efektywnie dziś pracowało, a przecież to... poniedziałek (najgorszy dzień dla pracujących). Dobrych wieści czas nadszedł, po nijakich, a nawet dołujących dniach odwrót i skok jak giełdowa hossa. Wieczór kontynuacja... i te spojrzenia ;) Niech limit pozytywnej energii nie wyczerpuje się nigdy, jak worek dobrych i krzepiących informacji dzisiaj. Zakręcony i odlotowy ten dzień - opisano kryptonimem PN 16. To be continued...
 

niedziela, 15 listopada 2009

Earth photo

Eksploracja form natury i pięknych miejsc z całego świata, ciekawe i zakręcone fotografie oraz reportaż zdjęciowy z tradycyjnych, a może nie dostrzeganych regionów... pytasz gdzie? Odsyłam do TREKEARTH. Mam słabość do urzekających fotografii (przyznaję się), a wynika to z mojego podejścia do piękna natury ;)


 

sobota, 14 listopada 2009

Ogólnie... nijak

"Najpierw jeden pieróg, później drugi, a za chwilę... cała pierogarnia."
Och, jaki trafny cytat. Przychodzi taki dzień, kiedy człowiek zmęczony potrzebuje odpoczynku i relaksu. Już gotowy powitać weekend, w trochę dołującym nastroju, ale z nadzieją na regenerację sił, dostaje informację, że jeszcze jedna sprawa do wykonania. Tu telefon, tu siamto, a owoce zmęczenia zbiera nie kto inny, jak ja sam. Jakby tego było mało, przychodzi niespodzianka komunikacyjna i burzy plan wieczoru. Bezsilność i irytacja wgryzają się w mózgowe komórki, ale wytrwałość i życiowy optymizm nie pozwalają na odrobinę frustracji. Później jednak kolejne "miłe" informacje w stylu "sorki, ale nie" ze strony znajomych... i nie tylko... Nie zabrakło również sygnałów z firmy w ten jakże piękny, sobotni dzień (pod względem pogody tak). Nie wypada nie odebrać, bo będą burzowe klimaty na powitanie następnego roboczego tygodnia. Spokój i opanowanie to moje dobre i czyste karty, którymi staram się posługiwać zawsze i wszędzie (taki as w rękawie, choć nie zawsze wiadomo w którym - to tak na marginesie ;P ). No i cóż mogę rzec w takiej sytuacji? Oby nie wistować ponad swoje siły... Czasem lepiej nic nie mówić, a przemilczenie spowoduje powstanie czasu do przemyśleń i konstruktywnych wniosków. Tyle.
 

piątek, 13 listopada 2009

2012


O zagładzie ludzkości, cywilizacji i człowieczeństwa, stopniowo i emocjonalnie... Po premierze 2012 na ekranach kin, nie mogło mnie zabraknąć na tym filmie. Dawka efektów i ekranizacja wyobrażeń o końcu świata, zrobiła duże wrażenie i przyciągnęła do kinowych czeluści rzesze spragnionych wrażeń widzów. Wśród nich byłem ja, spodziewający się ciekawych, a nawet irracjonalnych scen. Mieszanka akcji, science fiction, czasem nawet obyczajowości to taki mały przepis na megaprodukcję, ale na pewno efektowny. Różne opinie, różne relacje, jak dla mnie dawka porządnego, nowoczesnego kina. Godny polecenia scenariusz i fabuła warta przeżytych emocji oraz chwil w napięciu. Wniosek po filmie pozostaje jeden: oby nigdy taki scenariusz nie doczekał się rzeczywistości...
 

środa, 11 listopada 2009

Independence day

Tak po 'ichniemu' nazwaliby dzień niepodległości. Najważniejsze (jak dla mnie) to wolny czas na odrobienie zaległości sennych i relax pełną gębą... bo cóż tu począć, jak pogoda za oknem serwuje żabami jak ze zbiornika retencyjnego...

Po ciekawych klimatach wieczornych to dobry czas na regenerację sił. Wolne od pracy, wolne od bieganiny międzypapierowej, klimaty typu umysłowy luzik i przemyślenia co do następnych dni. Czasami najdą mnie myśli typu, czego człowiek właściwie w życiu szuka, a co znajduje, to odrębny temat. Pytać się należy, bo zawsze jest jakaś odpowiedź, może niekiedy mniej budująca, ale istnieje... Tak, jak istnieje dziura budżetowa, jak istnieje Kabaret Moralnego Niepokoju, czy koła w samochodzie, tak można rzec aksjomatycznie, istnieją pytania o życiowe, najważniejsze punkty. Jak zawsze, skupienie się na najbliższych dniach i zadaniach jest celem, który trzeba zrealizować najlepiej jak się potrafi (ot, taka psychika sportowców się przydaje) - z takiego założenia wychodzę, ale nie trzymam się ich sztywno jak Mussolini. Co ma być, to będzie, ale można na to zawsze wpłynąć w znaczący sposób. Dążenie do celu, ale nie ślepe, popłaca i się opłaca. Prawdziwe i szczere.
 

poniedziałek, 9 listopada 2009

Czas

Co by nie powiedzieć, wszystko odnosi się do czasu. Tak epicko, futurystycznie, albo też po prostu życiowo. Czas nie wybacza błędów, jest nieunikniony, a nawet przerażający. Dziś nauczyłem się na błędach: bezmyślnych i głupich. Przychodzą takie momenty, że nie potrafisz utrzymać w ryzach obowiązków, przychodzi sprostowanie... czasem bolesne. Głowa gdzieś cząstkowo jeszcze na imprezie, jeszcze w śnie, a tu rzeczywistość prostująca, czasem denerwująca. Schrzanisz sprawę, naprawiasz, jednak naprawa bywa jedynie prowizorką. Musisz z tym żyć, gdyż grunt to przyznać się do własnych błędów, a nawet się z nich pośmiać :)

Wnioski po pracy były, czas na... no właśnie CZAS... na weekendowe wnioski. Co nieco zawiera już poprzedni post, teraz wypada stwierdzić, czy naprawdę bycie sobą w różnych sytuacjach popłaca. Jestem zdania, że nie obchodzi mnie to :) Brutalnie, taka umysłowa wrzutka... w oceanie czasu.
 

niedziela, 8 listopada 2009

Klubowe rotacje

// Krótko...
Wcześniejsze przypuszczenia sprawdziły się. Weekend... mignął jak migawka aparatu. Szybkie to życie, czasem intensywne...

// Klimat...
Przychodzi sobota wieczór. Zabawa w dobrym klubie, taniec i renowacja sił witalnych. Rotacja beat'ów miesza się ze spotkaniami i wymianą zdań ze znajomymi. Atmosfera gorąca, parkiet nabity ludźmi i mnóstwo różnych twarzy, czasem dziwnie spoglądających. Wszystko jest na swoim miejscu, ręce też (przynajmniej w moim przypadku ;) ), co u niektórych jest niekontrolowane... Osobiście uwielbiam taniec i nie jestem jakimś fanatykiem profesjonalnych choreografii tanecznych w klubie, ale też nie miotam się, byle przetrwać ;) Zasada, którą się zawsze kieruję, to bycie sobą w każdej sytuacji. W tańcu też. Doceniam, jeśli ktoś to zauważa i nie wytyka mi palcem, czemu się nie bawię jak szanowny obywatel obok... zwykle podchmielony. Z drugiej strony nie byłbym sobą, gdybym próbował się upodobnić zachowaniem do niego. Nie mam też behawiorystycznego alibi, ale odrobina szaleństwa nie zaszkodzi. Oczywiście wszystko ma swoje granice, tego się trzymam.

// Muzyka...
Co w klubie wychodzi z mixera do kolumn, zależy od rodzaju i charakteru klubu. Wypada, że szanujący się klub zapoda różnymi stylami, lubianymi przeważnie przez wszystkich. Z reguły kto przychodzi z zamiarem dobrej zabawy, zatańczy przy każdej muzyce i z tym się liczy. Znajdzie się mieszanka popu i house'u, czarne klimaty rodem zza oceanu oraz wymiatacze parkietów, czyli klasyki sprzed wielu lat. Osobiście zawsze mam ochotę na odrobinę lat 80. czy 90., przypominają mi... moje dzieciństwo i udowadniają nieśmiertelność swoimi nutami :) To są najlepsze momenty, kiedy możesz zapomnieć o szarej codzienności i w rytm muzycznych rotacji dajesz ponieść się ruchom ciała, patrząc na zadowolone i uśmiechnięte twarze znajomych. Trzeba odbić cały, zwykle monotonny tydzień, a muzyczne party temu służy jak najbardziej.

// Otoczka...
Jaki czas, taki wystrój; nadaje on odpowiedni klimat miejscu zabawy. Przychodzisz w to miejsce kolejny raz, ...i czujesz się inaczej. Już jest inny klimacik niż przed tygodniem, po części inni ludzie, ale ekipa w podobnym składzie i zabawa rusza ponownie. Z innej beczki, często jest za gorąco (jak dla mnie) pod względem ciepłoty w klubie, a nie jestem przecież zimnokrwisty ;) Nie da się ukryć, że ilość ludzi także swoje robi.

// Komentarz...
Co dobre, szybko się kończy. W wypadku miłego towarzystwa, obiecuję sobie, by nigdy w ten sposób nie pomyśleć, a pielęgnować znajomość. Doceniam to.
 

piątek, 6 listopada 2009

Weekend czeka

Właściwie to już dziś. Nie, w moim przypadku sobota pracująca. Więc nie dziś. Jutro będę mógł powiedzieć, że nadszedł ten czas, odreagowania i zabawy po całym tygodniu. Szkoda, że będzie taki krótki, ...i mignie jak TGV we Francji. Lepsze TGV niż PKP ;) Bez dwóch zdań...
 

czwartek, 5 listopada 2009

Zielona inwazja

Intensywny, ale soczysty, naturalny i pociągający. Barwa w odcieniu wiosennym, świeżym; taki zielony fresh. Zastanawiające, że ludzie upodabniają wiele rzeczy podkreślając ich indywidualność... najbardziej naturalnym kolorem. Taki roślinny, analogiczny wręcz z młodymi, rozwijającymi się pędami drzew.

Ostatnio stwierdziłem, że coraz więcej indywidualności kolorystycznej można spotkać na co dzień. Szczególny taki kolor to młoda zieleń, zawsze urzekająca i naturalna. Dziś wystarczy odpowiedni pigment, by podkreślić "naturalność" pewnych rzeczy. Poniżej zestawienie, w których odnaleźć można analogie zielonej inwazji.


Renault Clio w kolorze "Jasna Zieleń" nie jest tu przypadkiem. Właśnie w tym kolorze sprzedaje się dużo tych pojazdów. Podobnie jest z Focusem RS, choć należy on do bardziej niszowych fur.

Pigment, który inspiruje i uspokaja. Świeża zieleń z polotem naturalności. Czy tak powinny "świecić" karoserie czterokołowych cacek?
 

środa, 4 listopada 2009

Spaghetti dk'a

Napadło mnie coś, by zrobić sobie porządną kolację. Walka z monotonią i rutyną dnia, czy co? Może i tak, jednak najważniejszy jest relaks po pracy, sama chwila jedzenia i delektowanie się reakcjami podniebienia. Mój przepis na udaną kolację, prostą i w miarę szybko wykonalną, to spaghetti bolognese z mięsem gulaszowym. Zwał jak zwał, najważniejsze jednak są składniki:
- makaron spaghetti, najlepiej jakiś znany (osobiście preferuję Lubella)
- chude mięso przeznaczone na gulasz
- sos bolognese (skorzystałem z firmy Łowicz)
- może być jeszcze cebulka oraz coś zielonego, np. brokuł lub sałata (oczywiście do dekoracji)
- parmezan
- bazylia i oregano.

Makaron ugotować wedle upodobań. 9-minutowa sesja wystarczy na miękki makaron, krócej może być za twardy. Sos podgrzać, mięso podsmażyć dodając cebulki, bądź zdrowo dodać ją surową do serwowanego sosu. Danie wzbogacić sypiąc je parmezanem, bazylią i oregano. Udekorować zielonymi dodatkami i smacznego :) Jeszcze jedno się przyda... małe piwko. Chyba, że to kolacja we dwoje, to niech sobie każdy dopowie właściwy trunek.
 

wtorek, 3 listopada 2009

Analogia

Nieee. No to nie do wiary.
Nie, to być nie może.
Osiem lat podstawówki, cztery liceum,
...potem pięć bite studiów, dyplom z wyróżnieniem...,
20 lat praktyki... i oto mi płacą, jakby ktoś dał mi w mordę.
Ja pie... k... /zaakcentowane na ostatnie słowa/.
Dzień Świra - Wypłata pensji (2002)

Nie przypadkiem nasuwają się skojarzenia z filmu reżyserii Marka Koterskiego, w którym odtwórcą głównej roli Adasia Miauczyńskiego był Marek Kondrat. Na marginesie, jeden z moich ulubionych filmów (lecz z zepsutym zakończeniem).

Będzie lepiej, ja w to wierzę, bo z natury jestem optymistą. Tego się trzymam, zdecydowanie.
 

poniedziałek, 2 listopada 2009

BMW Power - 10 years in Formula One

Historia sukcesów, dążenia do celu i budowania nowych projektów od podstaw. Podwaliny profesjonalizmu i zdecydowanych, ale przemyślanych kroków. To coś, co mnie zawsze inspirowało w BMW F1 (pod różnymi team'owymi barwami). Prestiż, sukcesy technologiczne i handlowe napędzone przez ogromną machinę marketingu, jaką jest F1, spowodowały, że BMW wyrósł na potęgę sportów motorowych. Każde rozwiązanie testowane na wiele sposobów, badane, dopracowywane, ujeżdżane przez jedne z najszybszych komputerów na świecie (pt. Albert), dosiadane później przez najszybszych kierowców w stawce. Jasne ścieżki awansu i wyznaczone cele, determinowały BMW do śmiałych i konsekwentnych decyzji. W 2006 roku, BMW już jako samodzielny zespół w kawalkadzie ryczących maszyn, dostrzegł talent Roberta Kubicy i dał szansę jego rozwoju. Techniczny i organizacyjny progres zrodził pierwsze sukcesy (i największe jednym słowem) w trakcie całej historii istnienia zespołu BMW Sauber. Niesamowite, ale prawdziwe. Prawdziwa droga na szczyt, trudna, ale zasłużona. Piękny i ciekawy sezon F1 2008 pokazał, na co stać ekipę z Hinwil i Monachium. Niestety, powolny i udany progres na szczyt przyniósł schyłek zwyżkującej formy. Duszący się we własnych błędach i decyzjach zespół przekonał się o tym po fakcie.

Nowy sezon, nowe nadzieje, najlepszy KERS w stawce i... lipa. Taka totalna. Pierwszy wyścig powiał ogromnym optymizmem, co było wynikiem najlepszej strategii i świetnego doboru opon, jednak kolizja na 3 okrążenia przed końcem Grand Prix zniweczyła nadzieje na sukces. Przypadkowe podium Nicka Heidfelda w deszczowej Malezji na torze Sepang w Kuala Lumpur zasiało nutę nadziei i poprawiło humory ekipy. Później nastąpiły wyścigi porażki, które doprowadziły do decyzji o definitywnym wycofaniu się z F1. Wobec tego, działania nad rozwojem bolidu skupiły się na tegorocznej maszynie, przeciwnie do lat ubiegłych, w których to już w połowie sezonu zespół dopracowywał samochód na następny kalendarz F1. Efektem był mały progres w kierunku miejsc punktowanych, a także piękne i zasłużone podium Roberta w Sao Paulo. Piękne to chwile, dla których wierni wyznawcy królowej wyścigów czekali już od dłuższego czasu. Emocji nie brakowało, więc w dobrych nastrojach zespół udał się na swój ostatni, pożegnalny wyścig w F1 pod nazwą BMW Sauber. Abu Dhabi, ekstremalnie drogi i egzotyczny tor okazał się nudnym GP, jednakże ogromnie fascynującym i inspirującym. To niesamowite, co ludzie potrafią zbudować i zaprojektować.

10 lat w F1. Lat suchych i obfitych. Potrzebnych jak psu kość, nawet o tym nie wiedząc, korzystamy na co dzień z rozwiązań, które zadebiutowały w tym zespole i z powodzeniem są stosowane w samochodach, którymi teraz się poruszamy. Jeżeli coś pominąłem, to może niechcący ;) Szkoda, że BMW Sauber to już historia. Aż się łezka w oku kręci, ...i to bynajmniej nie z prędkością bolidu F1.



 

niedziela, 1 listopada 2009

I po weekendzie...

Szkoda, ale pierwszy normalny weekend z wolną sobotą... minął bezpowrotnie. Kolej rzeczy, że co dobre, szybko się kończy. Mam nadzieję, że nie wszystko.

Od jutra odliczanie do następnego... Doceniam wolny czas, ma on coraz większą wartość dla mnie. Krótko, ale prawdziwie.