środa, 11 marca 2009

Stop zadymieniu



Ogólnospołeczne kampanie przeciw paleniu adresowane do palaczy przynoszą mały skutek, a branży tytoniowej przybywa co chwilę nowych palaczy. Nie toleruję dymu papierosowego gdziekolwiek, czego nie ukrywam. Wkurza mnie zachowanie palaczy dosłownie wszędzie.
  1. Wchodzę na uczelnię, przebijam się przez grono aktywnych palaczy (w budynku nie wolno palić, więc zaciągają się przed drzwiami). Wychodzę, to samo. Wstrzymuję oddech.
  2. Przystanek. Kilku palaczy trzepie się z zimna, ale ostro ciągną do wytrzeszczu oczu, myśląc, że zrobi im się cieplej. Zwrócenie uwagi skutkuje odpowiedzią: "to niech pan idzie w inne miejsce". Nadczłowiek się znalazł. Wtedy wszystkie nerwy kumulują się we mnie i myślę sobie: "tylko spokojnie, opanuj się, tylko nie wybuchnij, bo narobisz sobie przez głupka problemów".
  3. Autobus. Kierowca kieruje pojazdem, w jednej ręce papieros, w drugiej lewarek lub kierownica. Czasem przytrzymuje kierownicę lewą ręką. Nie dość, że dym czuć w autobusie, jest oficjalny zakaz palenia w środkach komunikacji publicznej, stwarza bezpośrednie zagrożenie w ruchu, to nie ma siły. Musi zapalić, bo zdechnie za przeproszeniem bez dymka. A niech tak spadnie mu na spodnie czy podłogę autobusu, co wtedy? Zacznie go szukać i wiercić się niemiłosiernie na fotelu podczas jazdy, kiedy na prędkościomierzu 60 km/h i ruch na drodze wokoło? Bez wyobraźni, nie wspominając już o pasażerach, którzy wdychają te smrody.
  4. Klub. Prawdziwa zmora dla niepalących. Wszędzie typy z nikotynowymi dymkami. Faceci i kobiety. Nie wystarcza im dobra muzyka, świetna zabawa i trunki. Muszą zapalić, bo w ten sposób poczują "smak" imprezy. Żeby tylko czasem nie poczuli mnie, jak wyjdę z siebie. Do tego jeszcze gość puści dymka prosto na ciebie i patrzy ci w oczy. Reszty nie trzeba dopowiadać...
  5. Restauracja. Choć dla niepalących wydzielone jest osobne "pomieszczenie", jak pisze na tabliczce, to nic nie daje, gdyż człowiekowi przychodzi siedzieć w rzeczywistości w zadymionym pomieszczeniu. Reakcja: wsteczny bieg na wejściu.
  6. Ulica. Często się spieszę, więc wolno poruszających się palaczy mijam jak Ayrton Senna niegdyś na torze. Gorzej, gdy któryś utrzymuje moje tempo i ostentacyjnie przede mną zapali, bo już nie wytrzyma, już go zessie. Bez względu na to, czy idzie za nim kobieta w ciąży, starszy człowiek czy grupa ludzi. Żal.pl
  7. Toaleta. Zakaz palenia. Ale gdzie tam... Właśnie tutaj mogą sobie zapalić, bo jest dobra wentylacja. A może by tak poprawić wentylację szarych komórek... I jak się tu nie denerwować...
Przykłady można by mnożyć bez końca. Nie skutkują apele, że szkodzą zdrowiu, że 134 trujące węglowodory znajdują się w dymie papierosowym, że szkodzi przede wszystkim osobom w bezpośrednim otoczeniu. Zawsze powtarzam: jak siebie nie szanujesz, tym bardziej drugiego nie uszanujesz!

Podpisuję się pod apelem kampanii "Lokal Bez Papierosa" obiema rękami (nogami też, jeśli można). Każdy powinien uświadomić sobie, jakie zagrożenie niesie dym i jakie koszty w przyszłości musi człowiek ponieść przez głupotę. Przecież to tylko "taki sobie" dymek. A że szkodzi drugiemu, to już nie moja sprawa, po co tu łazi. Mentalność polska, szkoda gadać.

Mam nadzieję, że kampania wpłynie na przyjęcie w Polsce ustawy - wzorem zachodnich krajów - zakazującej palenia papierosów w miejscach publicznych. Włącznie z klubami, pubami i dyskotekami!

Brak komentarzy: