Zimowa olimpiada w Vancouver potrafi dostarczyć wiele emocji. Jak zawsze jest się czym zachwycać, jest kogo podziwiać i komu kibicować. Oczekiwać na medale również, ale w cichości serca, nie w burzy medialnej i presji ze strony dziennikarzy.
- Drodzy dziennikarze! Nie przydzielajcie medali naszym sportowcom przed startem, nie piszcie, nie mówcie, że ktoś biegnie po złoto, kiedy rozgrywana dyscyplina jeszcze się nie zakończyła! - mój osobisty apel.
Dlaczego? Wiem, co znaczy ogromny wysiłek, koncentracja i sportowa rywalizacja. Sportowcy to nie maszyny do "robienia" wyników i trzepania kasy. Po drugie, presja wyniku nie jest motywująca, a dobijająca. Dać komuś wystartować na psychicznym luzie, wolno od szczekających niektórych mediów, to pozwolić na odegranie wielkiego sportowego widowiska na najwyższym światowym poziomie, w olimpijskiej scenerii i atmosferze... wystartować i pokazać piękno danej dyscypliny. Przykładowo nasza Justyna startując na 15 km podczas piątkowego biegu, dała z siebie wszystko (pasjonujący bieg i walka do ostatnich centymetrów o brąz, coś niesamowitego!). To nic, że nie zdobyła złota, choć media nakręciły otoczkę złotego medalu na jej szyi i przyznały jej już medal przedwcześnie. Wstrzymajmy się z tym - jak świetnie stwierdził komentator Tomaszewski - przyznawaniem medali, dajmy sportowcom uczestniczyć w wielkiej sportowej walce... oczywiście na zasadach fair play. Wtedy po tej pięknej i pasjonującej rywalizacji oceńmy i przyznajmy trofeum uczestnikom olimpijskiego spektaklu.
Moja osobista propozycja dla wszystkich dziennikarzy, którzy "wieszają" medale przedwcześnie (powiedziałbym, że propagandowo), a już na pewno mówiących, że się komuś nie powiodło, że zawalił... Proponuję stanąć w prawdziwej, sportowej walce na olimpijskiej trasie i ukończyć ją osiągnięciem mety! Każdy i bez wyjątku. Wtedy zobaczylibyśmy, kto wie, o co najbardziej chodzi w sporcie i dlaczego niektórym się nie udaje. A dlaczego? Bo taka jest natura sportu, zaskakująco piękna i ciekawa, jest ponad wszystkimi powszechnymi stereotypami i konotacjami, literalnie pokazuje ducha prawdziwej walki i poświęcenia wszystkich sił, ich rozkładu (jak w fizyce), opanowania, skupienia. Kto połączy umiejętnie i optymalnie te wszystkie rzeczy, staje na podium. Owszem, dla takich chwil się żyje, takie są najbardziej wzruszające i dumne, jedyne, niepowtarzalne. Medali nie zdobywa się od tak sobie, pracuje się na nie latami, dlatego są one ukoronowaniem niezwykle mozolnej i ciężkiej pracy sportowca. W końcu każdy uczestnik olimpiady przygotowuje formę na ten moment, na igrzyska, by pokazać, na co naprawdę go stać. Powinniśmy to uszanować, a nie domagać się medali i mieszać z błotem niepowodzenia sportowców i ich samych. Nie mogę tego zrozumieć, że ktoś, kto jest na sportowym piedestale (czyli jest w formie), jest chwalony i podziwiany, a gdy mu nie wychodzi, spychany na granicę krytyki i "wieszania psów". Wychodzi wtedy ludzka małostkowość i chciwość, żeby nie powiedzieć chamstwo. Radzę się opanować i racjonalnie podejść do tematu, bo inaczej zostanie tylko jedna szufladka: żal.pl.