sobota, 27 lutego 2010

MUGEN 200 tylko w UK


Honda odpowiedziała na potrzeby klientów limitowaną edycją wersji Type-R w postaci MUGEN 200. Wygląd bez dwóch zdań sportowy i dynamiczny, agresywne spojrzenie i biały (teraz w modzie) kolor. Felgi 19", malowane na czarno lusterka, tylny spojler i znaczek MUGEN z tyłu "budy". Wewnątrz więcej białych elementów i dyferencjał o ograniczonym uślizgu. Już można składać zamówienia, dostępny będzie w salonach od kwietnia 2010. Już wybierałem się do salonu, kiedy w ostatnich słowach producenta wyczytałem info, że samochód dostępny tylko na rynku angielskim. Tylko 200 sztuk. Limitowanych smaczków 201-konnych.

W Polsce Honda też ma coś ekstra, na pocieszenie. Civic Type-R Special Edition w kolorze White Championship. Choć dostępna już od jakiegoś czasu, posiada ten sam silnik i mechanizm różnicowy o ograniczonym uślizgu, białe felgi 18" zamiast 19-tek oraz kilka pięknych dodatków do karoserii. Type-R zawsze wzbudzał emocje, teraz je nie tylko wzmacnia, ale roznieca jak miotacz ognia. 201 KM bez tematu turbodoładowania, taka ciekawostka konstrukcyjna. Czyżby inżynierowie Hondy brzydzili się turbosprężarkami? Po prostu postawili na adrenalinę w postaci widoku wskazówki blatu obrotomierza muskającej czerwone pole... Bez dodatkowych urządzeń.
Biała strzała.


 

Odwilż

Od ponad tygodnia pogoda uraczyła nas lepszą atmosferą i, można powiedzieć, lekko wiosenną termiką. Zwały topniejącego śniegu odsłoniły wiele niespodzianek po ostrej zimie. Na kierowców zaczęły wyglądać garby asfaltu i dziury jak po ostrzale plutonu wojskowego. Dziury to mało powiedziane, bo nieraz trafią się wyrwy wielkości kratera, a czasem zapaści jak leje powyrobiskowe. Inna rzecz na chodnikach. Śmietnik, brud, błoto i masa brązowych odpadów organicznych po czworonożnych pupilach. Smród i brud, syf i dziadostwo - dosadnie i literalnie. Wychodzi poziom cywilizacji i dbałość o porządek w polskim stylu. A wyrzucę, bo nie moje, a i tak będzie ktoś sprzątał. I chodzą takie "ktosie", tu butelka po Lechu, tam po Starogardzkiej, obok pety po Viceroy'ach i sterty papierków i folii. Później narzekania, że brudno i pełno śmieci. Jakie zachowanie i kultura wśród obywateli, taki widok. Potrzeba jeszcze wiele lat, by niektóre głowy zaczęły myśleć nie tylko o innych, ale o przyszłości swojej i swoich dzieci, a także tego, co nas otacza. Przykład idzie z góry, jednak w wielu przypadkach należałoby przysposobić dorosłych do życia w społeczeństwie w poszanowaniu drugiego człowieka i środowiska. Szkoda, że w polskich warunkach świadomość dotycząca stricte otaczającej nas natury jest na dość prymitywnym poziomie w porównaniu z zachodnimi standardami. Zmiany następują, ale najpierw muszą nastąpić w głowach (pustych w wielu przypadkach) samych ludzi...
 

niedziela, 21 lutego 2010

Dzielenie skóry na niedźwiedziu

Zimowa olimpiada w Vancouver potrafi dostarczyć wiele emocji. Jak zawsze jest się czym zachwycać, jest kogo podziwiać i komu kibicować. Oczekiwać na medale również, ale w cichości serca, nie w burzy medialnej i presji ze strony dziennikarzy.
- Drodzy dziennikarze! Nie przydzielajcie medali naszym sportowcom przed startem, nie piszcie, nie mówcie, że ktoś biegnie po złoto, kiedy rozgrywana dyscyplina jeszcze się nie zakończyła! - mój osobisty apel.
Dlaczego? Wiem, co znaczy ogromny wysiłek, koncentracja i sportowa rywalizacja. Sportowcy to nie maszyny do "robienia" wyników i trzepania kasy. Po drugie, presja wyniku nie jest motywująca, a dobijająca. Dać komuś wystartować na psychicznym luzie, wolno od szczekających niektórych mediów, to pozwolić na odegranie wielkiego sportowego widowiska na najwyższym światowym poziomie, w olimpijskiej scenerii i atmosferze... wystartować i pokazać piękno danej dyscypliny. Przykładowo nasza Justyna startując na 15 km podczas piątkowego biegu, dała z siebie wszystko (pasjonujący bieg i walka do ostatnich centymetrów o brąz, coś niesamowitego!). To nic, że nie zdobyła złota, choć media nakręciły otoczkę złotego medalu na jej szyi i przyznały jej już medal przedwcześnie. Wstrzymajmy się z tym - jak świetnie stwierdził komentator Tomaszewski - przyznawaniem medali, dajmy sportowcom uczestniczyć w wielkiej sportowej walce... oczywiście na zasadach fair play. Wtedy po tej pięknej i pasjonującej rywalizacji oceńmy i przyznajmy trofeum uczestnikom olimpijskiego spektaklu.

Moja osobista propozycja dla wszystkich dziennikarzy, którzy "wieszają" medale przedwcześnie (powiedziałbym, że propagandowo), a już na pewno mówiących, że się komuś nie powiodło, że zawalił... Proponuję stanąć w prawdziwej, sportowej walce na olimpijskiej trasie i ukończyć ją osiągnięciem mety! Każdy i bez wyjątku. Wtedy zobaczylibyśmy, kto wie, o co najbardziej chodzi w sporcie i dlaczego niektórym się nie udaje. A dlaczego? Bo taka jest natura sportu, zaskakująco piękna i ciekawa, jest ponad wszystkimi powszechnymi stereotypami i konotacjami, literalnie pokazuje ducha prawdziwej walki i poświęcenia wszystkich sił, ich rozkładu (jak w fizyce), opanowania, skupienia. Kto połączy umiejętnie i optymalnie te wszystkie rzeczy, staje na podium. Owszem, dla takich chwil się żyje, takie są najbardziej wzruszające i dumne, jedyne, niepowtarzalne. Medali nie zdobywa się od tak sobie, pracuje się na nie latami, dlatego są one ukoronowaniem niezwykle mozolnej i ciężkiej pracy sportowca. W końcu każdy uczestnik olimpiady przygotowuje formę na ten moment, na igrzyska, by pokazać, na co naprawdę go stać. Powinniśmy to uszanować, a nie domagać się medali i mieszać z błotem niepowodzenia sportowców i ich samych. Nie mogę tego zrozumieć, że ktoś, kto jest na sportowym piedestale (czyli jest w formie), jest chwalony i podziwiany, a gdy mu nie wychodzi, spychany na granicę krytyki i "wieszania psów". Wychodzi wtedy ludzka małostkowość i chciwość, żeby nie powiedzieć chamstwo. Radzę się opanować i racjonalnie podejść do tematu, bo inaczej zostanie tylko jedna szufladka: żal.pl.
 

poniedziałek, 15 lutego 2010

Trzy charaktery

Małe i z charakterem. Mocne, a w najmocniejszych wersjach ostre jak chili. Agresywne i stylowe, z przednimi drzwiami bez ramek (takie lubię najbardziej), choć nie do końca... Audi z ramkami typu mikro. Miażdżące ceny, ale kto na to patrzy. Przecież nie po to zostały te samochody stworzone, by szukać kompromisu między projektem a księgowością. Muszą pięknie, a nawet szpanersko wyglądać, by mieć charakter, charyzmę, emocje, są pojazdami-gadżetami. Takim czymś najlepiej się jeździ, wzdycha jak do pięknej kobiety, wreszcie pociągają one jak Eva Mendes. Nie mają bagażników, by wozić cały arsenał tipsów Joli Rutowicz, ani też różowego konia (ponoć jej najlepszego doradcy). Nie konkurują z innymi klasami pojazdów jak Golf z Golfem Plus, ale proponują coś odmiennego. Mini serwuje przełączniki rodem z lotnictwa i rajdów (taki smaczek w dobie guziczków i pokrętełek), Alfa godzi sportowy charakter z ergonomią i wielkością wnętrza, Audi proponuje z kolei stonowane wnętrze z technologią LED.


Mini Cooper w wersji S i z pakietem John Cooper Works wygląda naprawdę kusząco i ostro. Porusza się przyklejony jak gokart do toru, nie brak w nim agresywnej opryskliwości i zadziornego spojrzenia. 170 KM do dyspozycji, funkcja overboost i frajda z jazdy tak wielka, jak droga z czeskiej granicy do Gdyni. Dynamiczny, szybki i z systemami do odzysku energii. Choć stylowy i mało praktyczny, porywczy i przewidywalny jak matematyka metryczna. W nim nie zakochasz się po czasie, tylko od razu, od pierwszego wejrzenia... Taki już jest, a BMW dobrze wiedziało czym ten model przyprawić i jak skroić jego parametry. Właścicielowi śniły się będą zakręty pokonywane jak gokartem oraz świetne spektrum dźwięku generowane za sprawą pracującego wydechu. Przepływy gazów wylotowych silnie turbulentne...


Niedawno zaprezentowano białego hot hatch'a spod znaku Alfy, nadano mu imię Quadrifoglio Verde, co znaczy... zielona koniczyna. Zielona to ona na pewno nie jest, raczej biała i na pewno szokująco agresywna. Mi gusto, mi gusto es, bella, bellisima. Włosi wiedzą, co podkreślić, jakie linie nadać i podchodzą do tego zadania z takim pietyzmem, jak "stabilni" faceci szarmancko wobec kobiet. Jednostka 1.4 MultiAir TBi pobrzmiewa 170. koniami i nie wstydzi się posypać decybelami z wydechu jak kabaret Łowcy.B humorem... przy czym ci ostatni robią to spontanicznie, Alfa natomiast raczy przewidywalnością (choć mniejszą niż w przypadku Mini). I te piękne drzwi bez ramek...


Debiutant. Nowe wcielenie Audi i próba zawojowania rynku. Jeszcze przed oficjalną premierą genewską, ale część tajemnic już zostało odkrytych. Kontrasty kolorystyczne na wzór Mini, diodowe technologie LED i kopie rozwiązań z innych modeli Audi. Charakter ze stonowanym, ale ładnym stylem. Przyciąga wzrok i kusi, by zajrzeć, co to za mieszaniec, bo taki na pewno jest. Spojrzenie równie agresywne jak u starszych braci z rodziny Audi i oszczędne jednostki napędowe. Jak oszczędne, zweryfikuje praktyka, czyli już niedługo. Czy będzie tak porywczy jak Mini, inspirujący i ergonomiczny jak Alfa (bez zaskakujących smaczków) czy wniesie do klasy "kompaktogadżetów" coś nowego? Czas pokaże, czy zazdrość konkurentów będzie warta grzechu.
 

poniedziałek, 8 lutego 2010

Szybciej

Grunt to przełamać się i poddać czasami adrenalinie. Dać się ponieść, ale świadomie i spróbować małymi kroczkami, by zasmakować tego, co się dotychczas nie potrafiło, zaczerpnąć świeżości garściami. Jak w każdej dziedzinie, tak i w łyżwiarstwie trzeba robić postępy, ciągle inwestować w siebie. Istotą coraz szybszej jazdy jest zastosowanie bardziej pożądanych technik rodem z wyścigu panczenistów. Przyjemność i adrenalina - koktajl wyśmienity.
 

niedziela, 7 lutego 2010

Integracja

Firma to nie tylko praca, ale też spotkania i wyjazdy integracyjne. Mijający weekend wpisał się pod hasłem megaimprezy firmowej, która w doborowym towarzystwie i ekskluzywnym miejscu zaoferowała szereg atrakcji. Odpoczynek myśli, relaks umysłu i integracja pod hasłem "dziś to nie my". Różne zachowania, relatywne znajomości, popuszczone cugle i morale na zakazanych poziomach.

Mity o wyjazdach firmowych i konferencjach nie są czymś obcym i przesadzonym. Można się o tym przekonać. Oczywiście wszystko zależy od moralności osób lub jej braku. Sami pracownicy, bez rodzin, dzieci, pozwalają sobie na chwile ulotności, zapomnienia, dając ponieść się pożądaniu, gdzie hamulce chwilowo mają awarię. Świadomie plus procentowe atrakcje. Prawdziwe osobowości wychodzą, niejedno słowo padnie na śliski grunt, niejedno serce się złamie ...poniosą emocje. Nie wszyscy. Ale przez taki pryzmat postrzega się później integracyjne imprezy. "Jesteśmy zwierzętami" - ktoś dobrze podsumował stołowe wiraże przy litrach wiadomych napojów. Twardzi mocno walczą prężąc muskuły i klaty mocnych głów. Parkiet rozgrzany uniwersalnymi rytmami, jedni dogorywają przy stołach lub w pokojach sącząc "E129" (wg RON).

Wspomnienia zostaną, miłe, ciekawe i konkretne, czasem nawet niechciane. Najbardziej niechciane są następnego dnia, zwłaszcza gdy głowa pobolewa, a człowiek czuje się tak nijako, taki rozbity i... no wiadomo co ;) Gorzka herbata bez cukru i cytryny dobrze robi.
 

czwartek, 4 lutego 2010

Rok wypowiedzi

To dziś? Bez cienia wątpliwości, bez ordynarnych słów, propagandowych wypowiedzi, przypuszczających wątków. Czas to główny wyznacznik postępującego życia, progresji zdarzeń, nieustępującej i nieuzasadnionej pogoni codzienności. Konstruktywne wnioski i lukratywne spojrzenia determinują sposoby myślenia i pisania. Taki jest ten blog, taki ma charakter i wydźwięk. Rok czasu pokazał, jak wiele się zmieniło i przeżyło. Na pewno będzie o czym pisać, to wiadomo na 100%, bez zaprzeczeń...
 

wtorek, 2 lutego 2010

Zakorzeniony naród

Jacy jesteśmy, jak nas jako naród postrzegają inne nacje i społeczności? Panuje opinia i przekonanie o pracowitym Polaku, ale też obojętnym, oschłym i nieprzyjemnym wobec drugiego człowieka. Pokątnie i z kamienną twarzą potrafi pokombinować, ukraść, wypić dużo i poczynić szkody. Taki obraz Polaków odczytywany jest przez wielu ludzi i to nie tylko za granicą. Dlaczego tak się dzieje?

Źródłem owych przekonań jesteśmy my sami, a owe przekonania powielane są następnie przez kolejnych osobników homo sapiens. Nie biorą się one znikąd. Wnioski i obrazy przychodzą na podstawie kilku jednostek. Prawdą jest jednak, że drzemie w nas nieoceniona zawiść, chęć odreagowania agresywnym popisem, wyszukiwanie w zachowaniach i wypowiedziach ukrytego dna, pochopne ocenianie przez pryzmat utartych stereotypów i przeświadczeń.

Typowy obraz polskości, wyjęty z życia codziennego, opisano w książce "My, naród" znanego dziennikarza i prezentera. Tomasz L. w swojej pozycji zwraca uwagę na naturalność i typowe zachowania rodaków. "Nieżyczliwość na ulicy, gburowatość w autobusie, w kolejce, w tramwaju, groźne spojrzenia, warczenia, pohukiwanie, przekleństwa, niech no ten baran stojący przede mną ruszy wreszcie, nie widzi, że od dwóch sekund pali się zielone światło? Klaksonem go pogonię, palec środkowy pokażę, on mi zresztą najpewniej też". Czyż tak nie jest? Śmiejemy się cicho pod nosem stwierdzając słuszność przedstawionych sytuacji. To drzemie w nas, oczekiwanie na potknięcie drugiej osoby, choć prawdziwie tego po nas nie widać. Współczuję ci, naprawdę, bo nie wiem co sam bym zrobił w takiej sytuacji. Podświadomie odczytujemy w myślach, że dobrze mu tak, dostał za swoje i nicnierobienie lub co gorsza, głupie zachowanie. Z pozoru wygląda wszystko naturalnie i kulturalnie, mimo to nie jesteśmy w stanie opędzić się od myśli całkiem odwrotnych. Współczujemy, bo tak wypada, pomagamy, bo co by inni powiedzieli, posprzątamy, bo sąsiad zaskarży nas straży miejskiej. Taki podtekst naszych czynności determinuje pewne zachowania. A jakby inaczej na to spojrzeć: współczujemy, bo szkoda nam drugiej osoby, pomożemy, bo co by było jakbym to ja znalazł się w takowej sytuacji, posprzątam bo naprawdę chcę żeby mnie i innym było dobrze i ładnie wokoło... Odpowiedzi należy szukać w swojej mentalności, przekonaniach i mitach, które obezwładniają racjonalne myślenie. Wystarczy je włączyć, w każdej chwili, momencie. Pomyśleć, że w pewnych sytuacjach mogę szkodzić drugiemu, a nie kategoriami mojego własnego "ja". Bo przecież muszę zapalić, bo mnie ssie, ale że komuś drugiemu może zrobić się niedobrze z tego powodu, to co mnie to. Niech idzie w inne miejsce.

Wykorzenić to, co zawistne, chamskie i gburowate, to cele naszej nacji. Pytanie, czy świadomość i zdrowe myślenie dopuszczają tego typu schematy do codziennego zastosowania... U niektórych zdrowe jest pojęciem względnym, a nawet obcym. Retoryka...